POWSTANIE I ROZWÓJ PIERWSZEGO

ŚWIDNICKIEGO KOŁA ŁOWIECKIEGO "KNIEJA"

Pierwsze powojenne świdnickie koło Polskiego Związku Łowieckiego powstało dzięki usilnym staraniom kilku pracowników Państwowej Fabryki Liczników i Zegarów Elektrycznych ("Heliovatu", później "Pafalu") - największego wówczas w mieście zakładu przemysłowego. Nie jest to przypadek, dzieje tego przedsiębiorstwa - zwłaszcza w latach 1945-1950 - ściśle są związane z rozwojem Świdnicy i jej życiem społeczno-gospodarczym.

Najbardziej aktywni przedstawiciele załogi tej fabryki występowali raz po raz z różnymi inicjatywami, które zaowocowały cennymi przedsięwzięciami.

Nic więc dziwnego, że także w tej fabryce narodził się pomysł, aby zorganizować w Świdnicy pierwsze po wojnie koło łowieckie. Z inicjatywa wystąpił na początku 1947 r. jeden z pierwszych pracowników "Pafalu" Zdzisław Kasperski - mistrz hartownictwa i kierownik Działu Hartowni i Magnesowni. Inicjatywę tę podchwyciło kilku innych robotników z fabryki i co najmniej dwie osoby spoza zakładu, które były mieszkańcami powiatu świdnickiego. Jednym z nich był Józef Mikołajczyk (ur. 4 III 1912 r.) - rolnik posiadający gospodarstwo w Siedlimowicach (gmina Domanice). Józef Mikołajczyk jeszcze w Polsce przedwojennej przez długie lata marzył o tym, aby zostać myśliwym. Bakcylem łowiectwa "zaraził się", kiedy jako wiejski chłopiec chodził z naganiaczami podczas polowań organizowanych przez właścicieli posiadłości ziemskich. W grupie założycielskiej pierwszego świdnickiego koła PZŁ był także Kazimierz Gaertner (ojciec Katarzyny Gaertner- znanej kompozytorki), właściciel pierwszej powojennej świdnickiej kawiarni o nazwie "Kasia", która znajdowała się w Rynku w pobliżu obecnej siedziby PKO. Gaertner był człowiekiem wykształconym.

Wspomniana "grupa założycielska" w osobach: Zdzisława Kasper­skiego, Józefa Mikołajczyka i Kazimierza Gaertnera doprowadziła do tego, że we wrześniu 1947 r. pierwsze powojenne świdnickie koło myśliwskie noszące wówczas nazwę "Ryś" zostało zarejestrowane w Zarządzie Wojewódzkim Polskiego Związku Łowieckiego we Wrocławiu. W tym początkowym okresie myśliwi zmieniali nazwę koła jeszcze dwukrotnie i wreszcie ustalono, że będzie to nazwa: Koło PZŁ "Knieja" w Świdnicy. Kilka tygodni później do koła wstąpił Zdzisław Hasa, który należał wówczas do ścisłego kierownictwa fabryki, a następnie Jan Błaszczyk- szef stolarni w "Pafalu". Po upływie trzech miesięcy koło powiększyło się o dalszych kilka osób. Byli to m.in. Piotr Radziwinowicz, kierownik zakładowego magazynu, i spoza fabryki Edward Tomczyk, miejscowy lekarz - chirurg, a następnie dyrektor świdnickiego szpitala. W dwa lata później do grona myśliwych dołączyli: Klemens Kokoszka - wówczas mistrz w zakładowej bakeliciarni, Włodzimierz Mańkowski - przewodniczący Rady Zakładowej w "Pafalu" oraz Mieczysław Górniak - robotnik z działu narzędziowni. Niestety, w tym pierwszym okresie lista członków koła myśliwskiego była dość płynna, szybko się zmieniała. Niektórzy bowiem "świeżo upieczeni" myśliwi, kiedy przekonywali się, czym jest łowiectwo, rezygnowali po upływie kilku miesięcy z przynależności do PZŁ. Okazywało się bowiem, że za tę przyjemność trzeba było płacić i że trzeba było wykonywać na rzecz koła wiele różnych prac w czynie społecznym. Poza tym dowiadywali się, że myśliwy, który otrzymywał pozwolenie na broń, musi rygorystycznie przestrzegać prawa łowieckiego. Nie wolno mu np. wziąć strzelbę na plecy, bezkarnie hasać po polach i lasach, i strzelać do upatrzonej zwierzyny. A część owych pierwszych myśliwych na to właśnie liczyła i dlatego nieco się rozczarowała do "porządków" panujących w PZŁ.

Niemniej jednak lista członków pierwszego świdnickiego powojennego koła myśliwskiego stopniowo się powiększała i pod koniec 1950 r. wyglądała następująco:

  1. Jan Błaszczyk
  2. Kazimierz Gaertner
  3. Mieczysław Górniak
  4. Zdzisław Hasa
  5. Zdzisław Kasperski
  6. Klemens Kokoszka
  7. Włodzimierz Mańkowski
  8. Józef Mikołajczyk
  9. Piotr Radziwinowicz
  10. Edward Tomczyk

Te pierwsze lata działalności koła były oczywiście najtrudniejsze. Trudności te wynikały głównie z małego doświadczenia owych pierwszych, powojennych świdnickich myśliwych oraz były spowodowane brakiem możliwości szybkiego dotarcia do dzierżawionych łowisk, a także bardzo skromnymi zasobami finansowymi, jakie posiadało koło. W tym początkowym okresie nie lada problemem był również dla tej grupy myśliwych wybór właściwego zarządu koła. Na pierwszym zebraniu wyborczym w 1947 r. funkcję prezesa koła powierzono Zdzisławowi Kasperskiemu. Wszyscy zebrani uważali, że ta funkcja niejako należy się inicjatorowi powołania do życia koła myśliwskiego. Natomiast funkcję łowczego objął Zdzisław Hasa a sekretarzem został Jan Błaszczyk. Tymczasem już na pierwszych, zbiorowych polowaniach okazało się, że to właśnie funkcję łowczego koła powinien sprawować najbardziej doświadczony myśliwy. A takim myśliwym był bez wątpienia Z. Kasperski. Kiedy więc, w 1948 r. odbywało się drugie zebranie wyborcze, stanowisko łowczego koła powierzono, Z. Kasperskiemu i sprawował on tę funkcję przez cztery kolejne lata, do 1952 r. Jednocześnie w samym zarządzie koła następowały ciągłe zmiany. Raz po raz funkcje: prezesa, sekretarza i skarbnika koła obejmowali coraz to inni myśliwi. W 1951 r. prezesem kola był także przez jakiś czas wówczas "świeżo upieczony" myśliwy - Klemens Kokoszka.

Powstanie i rozwój pierwszego koła łowieckiego o nazwie "Knieja" podziałało zaraźliwe na innych świdniczan. W kilku innych środowiskach powiatu świdnickiego postanowiono także zorganizować koła myśliwskie. Na początku wiec lat pięćdziesiątych powstały: koło nr 2 o nazwie "Dzik", koło nr 3 o nazwie "Głuszec" oraz koło nr 4 w Strzegomiu o nazwie "Jeleń". Kilka lat później powstało jeszcze piąte koło o nazwie "Orzeł". W takiej sytuacji Wojewódzka Rada Łowiecka we Wrocławiu była zobligowana do powołania w Świdnicy stanowiska łowczego powiatowego. Nie mogło być inaczej. Funkcję te powierzono najbardziej doświadczonemu i najbardziej zasłużonemu w powiecie dla łowiectwa myśliwemu - Zdzisławowi Kasperskiemu.

Wobec ogromu pracy, którą trzeba było wykonywać społecznie, Zdzisław Kasperski zrezygnował w połowie 1952 r. z funkcji łowczego koła "Knieja". I znów grono myśliwych z tego koła znalazło się w poważnym kłopocie. Nie było bowiem łatwo znaleźć kogoś, kto zastąpiłby tak doświadczonego myśliwego. Na szczęście sytuacja była teraz dużo korzystniejsza. Do koła należało wówczas prawie dwudziestu myśliwych. Niektórzy z nich przez okres minionych czterech lat niejednego nauczyli się podczas zbiorowych polowań, poznali obowiązujące aktualnie prawo łowieckie, a także coraz bardziej rozumieli, czym właściwie jest autentyczna etyka łowiecka. Po długich więc wahaniach i "przetargach" na zebraniu wyborczym w 1952 r. myśliwi z koła "Knieja" na stanowisko prezesa powołali Włodzimierza Mańkowskiego, a funkcje łowczego powierzyli Klemensowi Kokoszce. Te dwie funkcje były w kole kluczowe. Od ludzi, którym zaufano, zależało teraz, jak potoczą się dalsze losy tego pierwszego w powojennej Świdnicy koła łowieckiego.

Mijały lata i okazało się, że wybór był trafny. Włodzimierz Mańkowski dał się poznać jako sprawny administrator, który potrafił pozyskiwać dla koła różnych możnych sojuszników i protektorów. Chodziło tu głównie o zdobywanie karmy dla głodującej leśnej zwierzyny w kilku zaprzyjaźnionych Państwowych Gospodarstwach Rolnych, a także o załatwianie w takich czy innych fabrykach środków  transportu (samochodów ciężarowych) niezbędnych do zawiezienia myśliwych do łowisk i do odwiezienia do punktu skupu ustrzelonej zwierzyny. Natomiast Klemens Kokoszka, nowy łowczy, każde kolejne, zbiorowe polowanie prowadził z coraz większą rozwagą i, co istotne, z coraz większą skutecznością. "Mioty" były zawsze dobrze "otropione" i dobrze "obstawione". Nic więc dziwnego, że przez okres około dziesięciu lal na każdym następnym zebraniu wyborczym stanowisko prezesa na kolejną kadencję powierzano Włodzimierzowi Mańkowskiemu a funkcję łowczego obejmował niezmiennie Klemens Kokoszka. Pewne zmiany następowały, ale tylko przy obsadzie funkcji sekretarzy lub skarbników koła. I tak to trwało do 1963 r.

Jednocześnie lata 1952-1903 to także okres dużych zmian osobowych w kole "Knieja". Jak już wspomniano, na początku lat pięćdziesiątych w powiecie świdnickim zaczęły powstawać nowe koła łowieckie. Część myśliwych (około dziesięciu) opuściło z różnych względów "Knieję", aby zasilić szeregi nowych kół. W czasie jednak tej dekady do koła wstąpiło około dwudziestu innych entuzjastów łowiectwa. Nowi członkowie koła rekrutowali się głównie z Żarowa, z Wrocławia oraz ze Świebodzic i Świdnicy. W 1952 r. akces do kola zgłosił naczelny inżynier Zakładów Chemicznych "Silesia" w Żarowie - mgr Andrzej Ulatowski. W jego ślady poszło kilku robotników z innych żarowskich fabryk: Kazimierz Błaszczyński, Czesław Sobczak i Marian Spirydowicz. Ale coraz lepiej funkcjonujące koło, które nawiasem mówiąc miało wówczas dobre tereny łowieckie, wywołało także zainteresowanie wśród myśliwych we Wrocławiu.

Pierwszym wrocławianinem, który poprosił o przyjęcie do "Kniei", był dr Zenon Wilitowski - myśliwy polujący już co najmniej dwadzieścia lat, jeszcze przed wojną. Dr Wilitowski, z wykształcenia chemik, był wówczas szefem laboratorium, które działało przy Wrocławskim Przedsiębiorstwie Hydro-Geologicznym. Następni wrocławianie to przede wszystkim inż. Stanisław Tokarski - dyrektor wspomnianego przedsiębiorstwa oraz pracownic}' innych wrocławskich zakładów Zdzisław Godzina i Apoloniusz Kalbanowicz. W tym okresie do koła "Knieja" został także przyjęty dziennikarz z wrocławskiej "Gazety Robotniczej" - red. Stanisław Kędzierski. Szeregi koła zostały także zasilone przez grono pracowników z Zakładów Wytwórczych Aparatury Precyzyjnej. Byli to m. in. mgr Adolf Górski - kierownik Działu Planowania, Zdzisław Morawski - główny księgowy fabryki, inżynier-mechanik Konstanty Rzeczycki oraz utalentowany ślusarz narzędziowy Aleksander Łuckoś. Pod koniec lat pięćdziesiątych do koła wstąpili także: stary, doświadczony myśliwy z Wileńszczyzny Aleksander Kamieński, świdnicki nadleśniczy inż. Stanisław Mądry, prezes Gminnej Spółdzielni w Witoszowie Stanisław Paszkowski, dyrektor świdnickiego Technikum Ekonomicznego Włodzimierz Skoryk oraz Stefan Gębiak ze Świebodzic.

W rezultacie ciągłego napływu do "Kniei" wciąż nowych myśliwych lista członków PZŁ nieustannie się powiększała i na pewien czas trzeba było nawet wstrzymać nabór amatorów łowiectwa do szybko rozrastającego się koła. A oto jak wyglądała lista członków koła "Knieja" sporządzona pod koniec 1960 r.

  1. Kazimierz Błaszczyński
  2. Stanisław Bochna
  3. Józef Bykowski
  4. Stefan Gębiak
  5. Zdzisław Godzina
  6. Mieczysław Górniak
  7. Adolf Górski
  8. Celestyn Janiczek
  9. Bogdan Jóźwiak
  10. Apoloniusz Kałbanowicz
  11. Aleksander Kamieński
  12. Zdzisław Kasperski
  13. Stanisław Kędzierski
  14. Wacław Kędzierski
  15. Klemens Kokoszka
  16. Aleksander Łuckoś
  17. Leon Majewski
  18. Stefan Majewski
  19. Włodzimierz Mańkowski
  20. Stanisław Mądry
  21. Józef Mikołajczyk
  22. Zdzisław Morawski
  23. Konstanty Rzeczycki
  24. Marian Olichwiruk
  25. Stanisław Paszkowski
  26. Włodzimierz Skoryk
  27. Adam Spejchert
  28. Marian Spirydowicz
  29. Czesław Stanek
  30. Stanisław Tokarski
  31. Jan Trendak
  32. Andrzej Ulatowski
  33. Zenon Wilitowski

Lata 1964-1980 można uznać za najlepsze w całej dotychczasowej historii koła PZŁ "Knieja". Dzięki mądrze prowadzonej gospodarce łowieckiej w trzech dzierżawionych obwodach była dość znaczna liczba zwierzyny, a niemal każde zbiorowe polowanie było udane i sprawiało wiele satysfakcji myśliwym. We wspomnianym okresie "Knieja" bardzo poważnie powiększyła swoje zasoby finansowe. Było to możliwe, gdyż pieniądze do kasy koła płynęły z kilku źródeł. Oprócz bowiem dochodów osiąganych ze składek członkowskich dużo większe sumy pochodziły ze sprzedaży ustrzelonej zwierzyny, z odłowionych żywych zajęcy oraz z odstawianego do punktów skupu ziarna, pochodzącego z tzw. poletek produkcyjnych uprawianych przez myśliwych. Niemałe kwoty zdobywało także koło organizując w okresie dobrych sezonów tzw. polowania dewizowe na kuropatwy. Na polowania te przyjeżdżali głównie myśliwi z Wioch, którzy za możliwość strzelania do kuropatw na łowiskach dzierżawionych przez świdnickich myśliwych płacili oczywiście dolarami.

A oto dla przykładu kilka liczb wyjętych ze sprawozdania łowczego powiatowemu za sezon myśliwski 1966/67. Z dokumentu tego wynika, że myśliwi z kola PZŁ "Knieja" ustrzelili we wspomnianym sezonie 106 zajęcy w obwodzie nr 232, 90 zajęcy w obwodzie nr 236 i 71 zajęcy w obwodzie nr 237. Ale \v obwodzie nr 237 odłowiono również 94 żywe zające. Jednocześnie w okresie tym pozyskano 24 dziki, 17 saren (kozłów i kóz), 31 lisów, 315 kuropatw i wiele innej drobnej zwierzyny. Znaczną część tej "dziczyzny" myśliwi odstawili do punktów skupu, za co otrzymali kilkanaście tysięcy złotych. Największe jednak wpływy pochodziły w tym czasie ze sprzedaży żywych zajęcy. Eksportowano je wówczas do Francji i Republiki Federalnej Niemiec. Za każdego żywego zająca kontrahenci płacili po około 30 dolarów. Koło natomiast w: zależności od sezonu otrzymywało za jednego dostarczonego, żywego zająca ponad tysiąc złotych. W sumie w tamtych dobrych latach zasoby finansowe koła powiększały się co roku o sumy wynoszące od 40 do 60 tys. złotych. Nagromadzone wówczas pieniądze pozwoliły kołu "Knieja" przetrwać do dnia dzisiejszego. Bowiem od co najmniej 10 lat wpływy gotówki do kasy koła zaczęły drastycznie spadać.

W 1980 r. na zebraniu wyborczym koła "Knieja" doszło do pewnych zmian w składzie zarządu. Po szesnastu latach prezesowania mgr Andrzej Ulatowski zrezygnował z tego stanowiska i objął funkcję sekretarza koła. Nowym prezesem został Bogdan Jóźwiak, robotnik zatrudniony w świdnickich Zakładach Elektrotechniki Motoryzacyjnej.

W dalszym jednak ciągu funkcję łowczego sprawował Klemens Kokoszka. I znów w kole pojawiły się dwie kluczowe postacie - Bogdan Jóźwiak i Klemens Kokoszka. Myśliwi ci kierowali pracami koła przez następnych trzynaście lat, to znaczy do 1993 r. "Świeżo upieczony" prezes był już wówczas wytrawnym myśliwym z dwudziestodwuletnim stażem i miał pewne doświadczenia w pełnieniu funkcji społecznych w Polskim Związku Łowieckim.

Nowy zarząd podjął we wspomnianych latach (1980-1993) wiele cennych przedsięwzięć dotyczących zwłaszcza prawidłowego zagospodarowywania dzierżawionych obwodów łowieckich. To właśnie w tym okresie w porozumieniu z Rolniczą Spółdzielnią Produkcyjną w Śmiałowicach myśliwi z "Kniei" urządzili na terenie wspomnianego gospodarstwa stały wolier dla bażantów, co umożliwiło wypuszczanie co roku (do łowisk zasobnych w remizy stawy i strumyki) po około 300 sztuk tych pięknych ptaków łownych. W latach 1980-1993 także lepiej zorganizowano wykonywanie przez myśliwych obowiązkowych prac społecznych, które prowadzono teraz poprzez dobrane grupy. Grupy te otrzymywały do realizacji określone zadania, np. wybudowanie paśnika lub zasianie tzw. poletka zaporowego.

Duże znaczenie miała także podjęta wówczas systematyczna walka o stopniowe podnoszenie na coraz to wyższy poziom umiejętności łowieckich wszystkich należących do koła myśliwych. Z żelazną więc konsekwencją zaczęto przestrzegać zasady, aby co roku z okazji jesiennych walnych zgromadzeń odbywały się także obowiązkowe szkolenia myśliwych z zakresu postanowień prawa łowieckiego oraz regulaminu polowań, zwłaszcza przestrzegania bezpieczeństwa i umiejętnego posługiwania się bronią zgodnie z przepisami. Przed każdym sezonem polowań postanowiono także organizować wyjazdy na myśliwskie strzelnice, gdzie można trenować strzelanie do tzw. rzutków i poruszającej się "grubej zwierzyny".

Jesienią 1982 r. myśliwi z koła "Knieja" mieli swój skromny jubileusz, obchody 35-lecia powołania do życia koła. Jak zwykle z takiej okazji odbyły się uroczyste spotkania, na których najbardziej zasłużonym wręczono medale, odznaczenia i wyróżnienia oraz dokonano podsumowania osiągnięć za minione lata. Sporządzono wtedy także listę wszystkich myśliwych należących do kola. A oto jak wyglądała wtedy ta lista:

  1. Jerzy Bednarski
  2. Wojciech Bielawski
  3. Kazimierz Błaszczyński
  4. Mieczysław Burza
  5. Józef Bykowski
  6. Jerzy Dutkiewicz
  7. Piotr Dzikuć
  8. Edward Fiszer
  9. Stefan Gębiak
  10. Zdzisław Godzina
  11. Adolf Górski
  12. Tadeusz Jacek
  13. Celestyn Janiczek
  14. Bogdan Jóźwiak
  15. Aleksander Kamieński
  16. Stanisław Kasperski
  17. Apoloniusz Kałbanowicz
  18. Stanisław Kędzierski
  19. Wacław Kędzierski
  20. Marian Klasa
  21. Klemens Kokoszka
  22. Zbigniew Kosarzewski
  23. Mieczysław Kowalewski
  24. Andrzej Lipowczyk
  25. Aleksander Łuckoś
  26. Leon Majewski
  27. Janusz Mikołajczyk
  28. Józef Mikołajczyk
  29. Zdzisław Morawski
  30. Ryszard Motak
  31. Roman Norbert
  32. Józef Paruch
  33. Stanisław Paszkowski
  34. Maciej Piotrowski
  35. Jerzy Połyńczuk
  36. Tadeusz Rudnik
  37. Władysław Rudnik
  38. Feliks Rybarczyk
  39. Tadeusz Rzeczycki
  40. Czesław Sobczak
  41. Marian Spirydowicz
  42. Antoni Szymula
  43. Stanisław Tokarski
  44. Andrzej Ulatowski
  45. Zenon Wilitowski
  46. Edward Włodarczyk
  47. Józef Ząbek
  48. Marek Zięba

Jeśli porówna się tę listę z wykazem myśliwych sporządzonym pod koniec 1960 r., to nie trudno stwierdzić, że ubyło jedenastu myśliwych, ale nowa lista wcale nie jest krótsza. Wręcz przeciwnie -jest już teraz na niej 48 nazwisk. Wynika z tego, że kolo "Knieja" przez te minione lata nieustannie się rozrastało, że wciąż pojawiali się chętni, którzy pragnęli zostać myśliwymi. I co istotne działo się tak mimo to, że w pewnym sensie z roku na rok (zwłaszcza od 1980 r.) pogarszały się stopniowo warunki związane z uprawianiem łowiectwa. Wzrosły bowiem składki członkowskie i opłaty na Polski Związek Łowiecki a jednocześnie zdrożała broń myśliwska i amunicja. A co najgorsze gwałtownie zaczęła się kurczyć liczba zwierzyny (zwłaszcza drobnej) bytującej w dzierżawionych łowiskach. I nie było to wynikiem źle prowadzonej gospodarki łowieckiej czy małej troski kół myśliwskich o tereny przeznaczone do polowań.

Pustoszejące stopniowo łowiska, zwłaszcza polne, były i są nadal wynikiem działania sił wyższych, niezależnych od myśliwych. Decydujące znaczenie ma tu tzw. chemizacja i mechanizacja. Chłopi, aby ratować swoje uprawy przed bujnie rozrastającymi się chwastami oraz plagami: stonki, myszy, ślimaków itp., wylewają na pola tysiące ton trucizny. I trucizna la niszczy nie tylko te wspomniane szkodniki, ale także małe zajączki, kuropatwy i bażanty, a przy okazji także pszczoły szukające nektaru na kwiatach rzepaku. Natomiast pojawienie się na polach ogromnej liczby potężnych kombajnów oraz traktorów o głośno warczących i wydzielających toksyczne spaliny silnikach to druga niezwykle groźna zmora unicestwiająca drobną zwierzynę. Podążający poprzez rozległe łany zbóż olbrzymi "bizon" niczym biblijny Lewiatan jest bezlitosny nie tylko wobec dorodnych kłosów pszenicy, które wycina w pień i jednocześnie je młóci. Machina ta również miażdży i morduje każdą żywą istotkę szukającą schronienia wśród gęstwiny łodyg rzepaku, kukurydzy, owsa czy jęczmienia.

Z problemami, o których tu wspomniano, od co najmniej już kilkunastu lat zmagają się również myśliwi z koła "Knieja". Aby ratować swoje łowiska przed całkowitą "depopulacją" - już od 1980 r. zaczęto stopniowo ograniczać liczbę zbiorowych polowań na zające oraz indywidualne wyprawy na kuropatwy. Jeśli kiedyś w sezonie organizowano pięć zbiorowych polowań na zające, podczas których pozyskiwano łącznie od 300 do 500 zajęcy, to już w latach 1980-1990 organizowano tylko po trzy polowania. A efekty tych polowań były o połowę mniejsze. Przestano także w tym okresie odławiać żywe zające, a już w 1995 r. podjęto decyzję o całkowitym zaniechaniu polowali na szaraki. I decyzja ta obowiązuje do dnia dzisiejszego. Całkowicie także zakazano myśliwym polowań na kuropatwy.

W tym trudnym okresie myśliwi z koła "Knieja" zaobserwowali jednocześnie, że owym niszczącym działaniom (chemizacja, mechanizacja, kłusownictwo itp.) jeszcze najskuteczniej opierają się dziki, sarny i lisy. Populacja "czarnego zwierza", a także i lisów zaczęła nawet stopniowo wzrastać. Siłą więc rzeczy zbiorowe polowania, organizowane przez "Knieję", gdzieś mniej więcej od dziesięciu już lat zaczęły stopniowo obejmować tylko te zwierzęta łowne. Były to i są nadal dość udane polowania. W latach tych (1992-2002) w ciągu jednego sezonu myśliwi z "Kniei" pozyskiwali średnio po 40 saren, po 80 dzików i po 100 lisów. Istotne jest także i to, że na tych zbiorowych polowaniach udaje się zachować bardzo przyjemną, koleżeńską atmosferę, co niezwykle sprzyja integracji środowiska. A bez owego umacniania się wzajemnych więzi pomiędzy myśliwymi trudno byłoby prowadzić na właściwym poziomic działalność koła łowieckiego.

Na wiosnę w 1993 r. odbywało się wyborcze, walne zgromadzenie, Bogdan Jóźwiak zrezygnował z pełnienia funkcji prezesa. Funkcję tę objął wówczas mgr Mieczysław Burza, który już od trzech lat piastował urząd "wielkiego łowczego" wojewódzkiego. Ale Mietek mimo rozlicznych zajęć uszanował jednak decyzję kolegów i nie pogardził zdawałoby się laką podrzędną funkcją. Zawsze bowiem uważał, że praca społeczna w Polskim Związku Łowieckim (o swego rodzaju misja i od lej pracy prawdziwie etyczny myśliwy nie powinien się wymigiwać. Nowy prezes - wspólnie zresztą z wciąż tym samym łowczym Klemensem Kokoszką - podjął przede wszystkim uporczywą walkę o ponowne, stopniowe wprowadzanie w "Kniei" starych, tradycyjnych obyczajów i ceremoniałów łowieckich. I to właśnie dzięki niemu myśliwi z "Kniei", kiedy prowadzą obecnie rozmowy podczas zbiorowych polowań, coraz częściej przypominają sobie o obowiązkowej gwarze łowieckiej, a takie ceremoniały, jak ślubowanie młodych myśliwych, chrzest i pasowanie, dekorowanie gałązką "złomu", tradycyjne pokoty, uroczyste "hubertowiny" i pełne godności polowania wigilijne coraz bardziej zakorzeniają się wśród uczestników i są coraz staranniej przez nich przestrzegane.

Nic więc dziwnego, że kiedy okrutny los pod koniec 1994 r. powołał Mietka Burzę do owej tajemniczej "krainy wiecznych łowów", myśliwi z "Kniei" żegnając swego prezesa pieczołowicie dopilnowali, aby jego pogrzeb odbył się zgodnie ze starym, tradycyjnym ceremoniałem myśliwskim. Ta przedwczesna śmierć (miał 54 lata) bardzo mocno dotknęła wszystkich jego przyjaciół i kolegów myśliwych. Dopiero po upływie kilku miesięcy, na wiosnę 1995 r., walne zgromadzenie wybrało nowego prezesa "Kniei". Został nim mgr inż. Jerzy Dutkiewicz - długoletni pracownik Świdnickiej Fabryki Urządzeń Przemysłowych - myśliwy z osiemnastoletnim stażem. Łowczym koła pozostał Klemens Kokoszka, chociaż miał już 72 lata. Dlatego już na tym zebraniu myśliwi uświadomili sobie, że ich "niezłomny" łowczy traci stopniowo siły i że trzeba zacząć go oszczędzać. Ale większość myśliwych ciągle jeszcze nie chciała pogodzić się z myślą, że trzeba będzie w końcu przestać obciążać niełatwą pracą społeczną tego niezrównanego towarzysza łowów, wytrawnego, doświadczonego i wielce roztropnego łowczego. Wynaleziono więc kompromis, dodano mu do pomocy - młodszego myśliwego, który objął funkcję tzw. podłowczego. Owym podłowczym został wówczas mgr inż. Wiesław Bandera.

Nowy zarząd koła podejmował działalność, kiedy nad polskim łowiectwem, jak wynika to z wyżej przedstawionych faktów, pojawiły się groźne, "czarne chmury". Chodzi tu oczywiście o wszystkie, wspomniane tu już czynniki, mające wpływ na wytrzebienie drobnej zwierzyny, a także o to, że dochody kół zaczęły się gwałtownie kurczyć (m.in. dlatego, że spadły i nadal spadają ceny za ustrzeloną zwierzynę), a jednocześnie bardzo podskoczyły wydatki, gdyż w przeciwieństwie do lal poprzednich kołom narzucono teraz obowiązek wypłacania rolnikom rekompensat pieniężnych za uprawy zniszczone przez dzikie zwierzęta (kiedyś zajmowało się tym państwo). Ale aktyw koła, nawet w tak trudnej sytuacji, postanowił nie załamywać rąk. Z wielką więc determinacją podjęto prace związane z tzw. reintrodukcją do polnych łowisk drobnej zwierzyny, której już tam prawie nie ma. Chodzi głównie o zające, kuropatwy, króliki i bażanty. Jednocześnie zaczęto prowadzić na coraz większą skalę ofensywę przeciwko szkodnikom. Dzięki temu więc z roku na rok wzrasta stopniowo m.in. liczba ustrzelonych lisów, które są w łowiskach najniebezpieczniej­szymi drapieżnikami.

Pod koniec 1997 r. koło PZŁ "Knieja" w Świdnicy obchodziło swój złoty jubileusz - pięćdziesięciolecie istnienia. Jak zwykle z takiej okazji odbyły się w kole różne "fety" i jak zwykle parę osób odznaczono różnymi medalami. m. in. "Złom", najwyższe odznaczenie łowieckie w Polsce otrzymał Klemens Kokoszka.

W trakcie tej kadencji odeszli do "krainy wiecznych łowów" koledzy: nieodżałowany, wspaniały człowiek, wieloletni łowczy koła kol. Klemens Kokoszka, wieloletni prezes koła kol. Andrzej Ulatowski, kol. Józef Bykowski.

Na Walnym Zebraniu Koła, podsumowującym sezon 2004/2005 urzędujący Zarząd złożył rezygnację z pełnionych funkcji. Walne Zgromadzenie wybrało nowy Zarząd w osobach: Zbigniew Kosarzewski - prezes, Bogusław Guzik - łowczy, Andrzej Bartczyszyn - podłowczy, Ryszard Motak - skarbnik, Mariusz Dulski.

 

red. Stanisław Kędzierski